::: www.Jarocin-Festiwal.com/forum ::: !Teraz Jarocin 2012! :::


Historia i dzień obecny Festiwali rockowych w Jarocinie

Ogłoszenie


Jarocin Festiwal | Utwórz swoją wizytówkę

#1 2007-07-22 14:37:30

Jarocin-Festiwal

Grupowicz Gaduła

5543699
Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-07-04
Posty: 997
WWW

Relacje z J2007


Książka "GRUNT TO BUNT. Rozmowy o Jarocinie" najtaniej u wydawcy IN ROCK:
kliknij tu!!!

Offline

 

#2 2007-07-23 15:44:15

Rass Tomi

Nowy Grupowicz

Zarejestrowany: 2007-05-12
Posty: 22

Re: Relacje z J2007

Fani Hey bardzo zadowoleni z koncertu, pomimo tego iż został przerwany.  W końcu to nie wina zespołu, który i tak w tych okolicznościach starał się zagrać jak tylko mógł najdłużej - do momentu kiedy woda zalała sprzęt.

Offline

 

#3 2007-07-29 02:52:21

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Offline

 

#5 2007-07-29 15:10:43

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Offline

 

#6 2007-07-30 01:52:41

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Zmaza - Forum, wszyscy zadowoleni :)


BloodMan
Administrator

Posty: 31
Skąd: Trzcianka
   
PostWysłany: 2007-08-01, 08:38         Odpowiedz z cytatem
no to relacja od punkowego n00ba:

Tak troche oglądam telewizje, i patrze jakieś wiadomości, mówią że narazie zagrali ten ten ten i Zmaza. Fajnie. Godzine czy dwie później leci tvn24, mówią podobnie że jest Jarocin i że zagrali Zmaza, laureaci konkursu publiki z poprzedniego roku i ktoś tam i ktośtam i zagrają ktośtam i ktośtam oraz Hey Armia i Kazik. Fajnie. Pare godzin później podobny news okraszony chyba nawet kawalkiem zdjęć ze Zmazy (niestety głos już był z Heya albo czegoś podobnego). Nieważne. Fajnie. Zmaza RULEZ.
A potem przypominam sobie jeden plakat, drugi, trzeci, (wrzesnia, poznan, wcześniej wrocław, katowice - takie fajne ostatnie 2 tygodnie wyjazdów)... i co? I nic. O Zmaza ani słowa, za to jakieś Zazuzi (sorry nie znam - pierwsze słysze a zespoły z 1 dnia wszystkie kojarze - oprócz nich)...
Nie no. Wszystko fajnie, tylko mi to wygląda że ich chyba organizacja przerosła... Zmaza wciśnięta gdzieś na początek - bo później już było "zajęte" etc. I ten minimax, aby dół był większy...

Normalnie jak lokata :]
   
   
      
Agata

Posty: 13
Skąd: Wrocław
   
PostWysłany: 2007-08-01, 12:50         Odpowiedz z cytatem
BloodMan to nie organizacja ich przerosła a "opinia publiczna" Wink bo tak naprawde w swoich pierwotnych założeniach oni nie mieli najmniejszego zamiaru zapraszać Zmazy (ani Zmazy, ani Radia Bagdad, ani Miguel & The Living Dead, ani Junk - czy któregokolwiek laureata czy zespołu wyróżnionego w roku ubiegłym). To poprostu było poza ich programem. Kiedy ludzie, media itd. zaczeli wnikac dlaczego nie ma laureatow to "na siłe" wcisneli Zmaze zeby ludzie dali im wreszcie świety spokój (coś na bazie : chcieliście - macie i cieszcie się). A że nie było gdzie już wcisnąc to wybrali najbardziej chujawą pore i dali minimalny czas wystepu.

Ostatnio edytowany przez Jarocin-Festiwal (2007-08-01 14:33:07)

Offline

 

#7 2007-07-30 14:24:59

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Ładnie napisane na Forum Heya

Każda dobra sztuka musi posiadać odpowiednią dramaturgię, a taką niewątpliwie miał piątkowy urodzinowy koncert Hey w Jarocinie.
Nic nie zapowiadało iż niebo nad Jarocinem zacznie szaleć, kiedy nieco po północy ze sceny popłynęły dźwięki "Fate". Boże, wieki nie słyszałem tego numeru w wydaniu koncertowym. Zresztą to nie była jedyna taka okazja do wysłuchania perełek odgrzebanych nieco z lamusa z "Cudownie" na czele. Do tego zmieniony aranżacyjnie "Eksperyment" czy "Niekoniecznie o mężczyźnie" (kurde co za zaj..ista wersja). Już początek pokazał, że będzie to koncert nietuzinkowy.
Zespół zafundował nam podróż sentymentalną ułożoną chronologicznie: "Fire", "Ho!" no i w końcu "?". Ta płyta właśnie uważana jest za jedną z najważniejszych w historii grupy. Miało to odzwierciedlenie i tu w Jarocinie. "As radindrops fell" na scenie, a na niebie chmurki i pierwsze krople zaczęły spadać tworząc w kilka minut ulewny rzęsisty deszcz. Kilka minut później emocje zaczęły sięgać zenitu. Na scenie pojawia się Piotrek Banach, który wspólnie z zespołem wykonuje "Anioła". To był ten nie zapomni tego widoku: Kasia śpiewa "anioł stóż opuścił mnie" a na niebie wielkie błyskawice. Jakkolwiek to zabrzmi, wyglądało to niesamowicie....
Po 14 utworach organizatorzy decydują się jednak przerwać koncert, gdyż warunki pogodowe zagrażają dalszemu przebiegowi imprezy. Hey mimo to podejmuje dalszą walkę. Sprzęt zostaje przesunięty na środek sceny i "Katasza imię jej.......". Niestety po ok. 15 minutach utworem "Missy seepy" zespół kończy ten koncert. Burza i deszcz okazały się silniejsze.

Niemiecki kompozytor Franciszek Schubert napisał swego czasu symfonie, która ponieważ była krótsza niż przewiduje definicja tego stylu, została nazwana "Niedokończoną". Ja postrzegam ten koncert jako taką  właśnie "niedokończoną symfonię Hey" i życzę zespołowi żeby tak właśnie zostało to zapamiętane, a dlaczego? Bo pomimo tego, iż wspomniany już tu Schubert napisał dzieło krótsze, to zarazem wspaniałe należące dziś do kanonu tego gatunku.
Piękny koncert. Chylę czoła i dziękuje

Offline

 

#8 2007-07-30 15:18:15

Rass Tomi

Nowy Grupowicz

Zarejestrowany: 2007-05-12
Posty: 22

Re: Relacje z J2007

Dzięki Skywalker za miłe słowa, bo to recenzja autorstwa mojej skromnej osoby :)

Offline

 

#9 2007-07-30 16:00:55

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Rass Tomi napisał:

Dzięki Skywalker za miłe słowa, bo to recenzja autorstwa mojej skromnej osoby :)

Nie ma za co - należało się ;) Nie byłem pewien, że to Ty. Małe schizo w nickach mi wychodziło zdrowko2

Offline

 

#10 2007-07-30 16:28:52

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Fani Archive zadowoleni, słychać na polskim forum A.

Set lista wg Forum:
Lights, Sane, Black, Fuck U, nowy kawałek (prawdopodobnie Killing All Movement-genialny), System, Sit Back Down, Again, Numb i na bis Bridge Scene.


http://images30.fotosik.pl/35/f3425120a937b0bb.jpg

Offline

 

#11 2007-07-30 17:17:29

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Szczęśliwi na Forum Habakuka


Zakupiony karnet pozwolił mi byc na wszystkich 3 dniach i w sumie cieszy mnie to bardziej. Nie bez powodu najbardziej cieszył mnie dzien drugi.

Kiedy zagrała pierwsza kapela-zmaza- stałam w kilometroowej kolejce. No trudno. W ucho wpadło mi Za zu zi, ale bez uniesien. Potem negatyw, niczym mnie nie ujeli, dezeret (przecietnie lubie ten zespol, slucham bardzo sporadycznie), ale z reakcji fanów widac było zadowolenie i w sumie dali ciekawy koncert. Nastepnie Pogodno. Wokalista mnie zamurował (szczegolnie w pamiec wpadł jego tekst skierowany do maniako-fanów dezertera, po tym gdy ci rzucili w niego kamieniem:'ssijcie błyszczącego chu*a!'). No cóż... mozna inaczej.
I wreszcie Indios Bravos. Przed jarociniem byłam umiarkowanym sluchaczem ich muzyki, od piątku to się zmieniło Smile Swietny koncert.
Myslovitz-poszłam sobie, nie przepadam za tym zespolem.

Hey-ujeła mnie postac Kasi Nosowskiej. Jakies takie ciepło od niej płynęło i skromnośc. To miłe. Poza tym zagrali ładnie. niestety rozpętała się burza,wiec pobiegłam zabezpieczac namiot.

I w koncu dzien drugi. Power of trinity zagrali ciekawie, aliansi mi nie wpadli w ucho, gedeon jerubbaal-super. Dobra wibracja. Po gedeonie... mości panowie z Częstochowy! Smile Dwa słowa-ale czad! Smiało rzec mogę, ze habakuk dał jeden z lepszych koncertów (foty porobione, film nakrecony na wypadek demencji starczej).Panie w chórku dodawały 'smaczku' nawet jezeli mało slyszalne. Mury na nutę get up stand up mi osobiscie bardziej sie podobają niż te na 'a ty siej'. Smile Z urodzinami to była sciema prawda? jezeli tak to udana, ale cos mi powiedziało, ze to jednak nie prawda raczej Razz szkoda tylko,ze tak krótko... ale za poltora tygodnia widzimy się w Kostrzynie. (ps fajny wzor koszulki a ty siej. dobrze leżySmile )

Po Was był Izrael. Spełnienie kolejnego muzycznego marzenia. Prawie mdlałam z zachwytu! Rewelacja Smile
Twinkle Brothers sluchalam juz w namiocie, nie mniej jednak ciekawie, ciekawie:)

3 i zarazem ostatni dzień był moim zdaniem najbardziej nudny. W pamieci został tylko dobry koncert Kazika, poza nim kapele mnie nie zachwyciły. Gwiazda wieczoru-Archive bardziej usypiał niż rozweselał, wiec szybko poszłam spac i malenczuka kooperującego z waglewskim nie uslyszalam.

Ogolnie jestem bardzo zadowolona. Poznałam ciekawych ludzi (tylko szkoda, ze sporo przyjechało tam tylko po to by się nachlac:/ ), posluchałam wartosciowej muzyki i fajnie,ze pogoda dopisała.

To tyle mym skromnym zdaniem ,zapewne bogatym w błędy ort. itp(relacja zdana zaraz po dojsciu do siebie!). Smile
pozdrawiam.

Offline

 

#12 2007-07-31 21:16:42

Jarocin-Festiwal

Grupowicz Gaduła

5543699
Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-07-04
Posty: 997
WWW

Re: Relacje z J2007

zA ONET.PL

aUTOR: pAWEł pIOTROWICZ
   
I co dalej?


Koncertem Kolegów, projektu Macieja Maleńczuka i Wojciecha Waglewskiego, zakończył się w późnych godzinach nocnych festiwal w Jarocinie. Impreza, choć pod wieloma względami udana, pozostawiła jej organizatorów przed sporym dylematem… Co zrobić, by w przyszłym roku przyciągnąć większą publikę?
Sprawa nie jest prosta. Patrząc na mało imponującą frekwencję z wszystkich trzech dni trudno było się nie zastanawiać, czy aby na pewno mamy do czynienia z najważniejszym festiwalem rockowym z czasów PRL-u. Pięć czy sześć tysięcy to stanowczo nie to, czego można by po tak historycznym miejscu jak Jarocin oczekiwać. Nawet jeśli całościowo widzów było trochę więcej – część z nich przyjechała na wybrane, mocno różniące się od siebie dni albo tylko na występ głównej atrakcji festiwalu Archive, grupy rzeczywiście niebanalnej i ciekawej, choć w rodzimej Wielkiej Brytanii zdecydowanie niszowej. Może gdyby zaprosić większą gwiazdę…

Niezbyt trafiony niestety okazał się sam pomysł na tematyczny podział poszczególnych dni. Lepiej, zarówno dla dramaturgii koncertów, jak i z punktu widzenia fanów, byłoby wykonawców ze sobą pomieszać. Tym samym nie dochodziłoby do sytuacji, kiedy na przykład fan punku nie ma co ze sobą pod sceną przez wiele godzin, albo nawet cały dzień, zrobić. Odczuwalny był też niestety brak jakiegokolwiek reprezentanta heavy metalu, gatunku w dawnym Jarocinie stale przecież obecnego. Szkoda, zwłaszcza że konferansjer do znudzenia namawiał ludzi ze sceny do krzyczenia słynnego "Jaaaaaaarooooociiiiin!" Marka Piekarczyka z TSA. W pewnym momencie zaczął tym trochę drażnić.


To se ne vrati

Po bardziej reggae'owej sobocie w niedzielę do łask powrócił rock. No i wyłoniono zwycięzców zmagań konkursowych - jury pierwszą nagrodę przyznało grupie Napszykłat, co jednak nie spotkało się ze zrozumieniem zgromadzonych. Powód? Zespół hiphopowy. Z towarzyszeniem żywej gitary i perkusji, ale zawsze. Wyróżniono jeszcze "nirvanowy" Kumka Olik (razem z Napszykłat zagrał na dużej scenie) i żywiołowy punk w wydaniu dziewczyn z Betty Be. Nagrodę publiczności dostało Lustro, prezentujące wyrazisty rock, również dość bliski tradycji Kurta Cobaina. Werdykt jury nie poszedł więc po linii gustów zgromadzonych, co w Jarocinie nie jest akurat niczym nowym.

Nie można nie zadać tu pytania, jakie znaczenie ma dziś tak naprawdę takie zwycięstwo. O wielkim prestiżu i szansie na karierę, jak to było kiedyś, nie ma już mowy. Kolejny dowód na to, jak bardzo dzisiejszy festiwal różni się od tego sprzed lat. I w jakże innych czasach żyjemy.

Czad na (mini)maxa



Właściwy dzień trzeci wystartował, gdy na scenie zaczęły po kolei meldować się zespoły ze składanek Piotra Kaczkowskiego "Minimax". Nie zachwyciło lubelskie britpopowe trio Londyn, ale już następny Les Bigos mógł się podobać – za sprawą ciężkich i dołujących klimatów, ocierających się o nu-metal, i w przejmujący sposób śpiewającej wokalistki. Kolejny zespół, Sandaless (Ełk), zaserwował wszystkim dawkę bardzo ostrego i nowoczesnego rocka z polskimi tekstami, a zabrzański Gandahar postawił na bardziej brytyjskie brzmienia, bliskie Placebo. Siłą zespołu był charyzmatyczny wokalista Juliusz Kamil Kuźnik. Mało jest w Polsce tak zawodowo sobie poczynających krzykaczy. "Minimaksowe" zmagania żywiołowe występy dwóch coraz bardziej gorących nazw na mapie polskiego alternatywnego rocka – Kombajnu Do Zbierania Kur Po Wioskach i The Car Is On Fire - oraz akustyczny set jednoosobowego… Jacek Kulesza Trio, byłego gitarzysty Homosapiens. Najcieplej przyjęto The Car Is On Fire, choć pełen wygłupów i nietypowych zabaw z dźwiękiem koncert Kuleszy był niewątpliwe miłą stylistyczną odskocznią od rockowego hałasu generowanego przez wcześniejsze zespoły.

Wioślarze na żywo

Później nastąpiło wydarzenie, o którym wreszcie wszyscy mogli zgodnie powiedzieć "majstersztyk". Buldog z Kazikiem Staszewskim za mikrofonem i menedżerem Kultu Piotrem Wieteską na basie, a także sekcją dętą zespołu (Zdunek i Glazik). Zaczęli od "W głębokim dole" Toma Waitsa; później poleciały głównie solowe kawałki Kazika, jak "Piąty rozbiór Polski", "Nie mam nogi" i spopularyzowane przez The Stranglers "Będziesz z nami". Nie było nic z Kurta Weila, nie zabrakło za to trzech bardzo ostrych numerów Kazika Na Żywo ("Maciek ja tylko żartowałem", "Legenda ludowa", "Tata dilera") i zaskakującego ukłonu w stronę Kultu – "Piosenki młodych wioślarzy". Napięcie sięgnęło zenitu. Całość zakończył zagrany na bis cover The Clash "Guns Of Brixton".

Koniec Kolegów

Gdy na scenie montowała się ekipa Archive, ze strony publiczności dało się odczuć pierwsze oznaki zniecierpliwienia – zespół kazał czekać na siebie ponad godzinę. Na szczęście nie zawiódł, choć dla większości zgromadzonych jego występ był jedynie ciekawostką. Hipnotyczna muzyka Anglików, ubranych  w jednolite czarne stroje, przekonywała wprawiającym w trans połączeniem trip-hopu, rocka, niekiedy o naleciałościach progresywnych, i ambientu. Największy aplauz wywołał znany także z polskich z list przebojów balladowy "Again". Nazwanie Archive przez prowadzącego nowym Pink Foyd to może lekka przesada, ale zespół z pewnością ma na siebie pomysł i potrafi przekonać do siebie także te osoby, które wcześniej o jego muzyce nie miały pojęcia. W Jarocinie, patrząc na publiczność, były w większości.

To był najdłuższy wieczór całego festiwalu - o 1:40 na godzinę wyszli jeszcze Koledzy, czyli duet Wojciecha Waglewskiego i Macieja Maleńczuka plus sekcja dęta. Panowie zagrali, co mieli zagrać - materiał ze swojej niedawno płyty. Waglewski, który pozostawał przez cały koncert w cieniu Maleńczuka, zadedykował "Piosenka męską z głosem ludzkim" ofiarom wczorajszej tragedii w Grenoble. Zgrany na finał przebój "Koledzy" oglądało już dość mocno przerzedzone towarzystwo - wszak wielu fanów czekała rano wczesna pobudka i brutalny powrót do rzeczywistości.

Nie ma Jarocina, jest Jarocin


Kolejny festiwal za nami. Obfitował w kilka niespodzianek i nieplanowanych emocji (piątkowa burza i przerwany koncert Heya). Nie zabrakło dobrych koncertów, ciekawych imprez towarzyszących (zwłaszcza fascynującej wystawy rockowych fotografii Doroty Grubek) i osobliwych scenek rodzajowych (straż pożarna odpompowująca w niedzielę rano kałuże po ulewie). Wszystko to sprawiło, że uczestnicy będą o nim jeszcze długo pamiętać. Jeśli jednak jeszcze kilka dni temu ktoś oczekiwał, że zostanie wskrzeszony duch dawnego Jarocina, do domu wrócił raczej rozczarowany. Czasy są inne, klimat też nie ten. Jarocin przestał być symbolem kontestacji czegokolwiek, mimo że dalej bywa przekaźnikiem ważnych społeczno-politycznych treści (zawartych w tekstach wielu grających w tym roku grup). Ale jeśli rzeczywiście ma stać się w miarę nowoczesną imprezą zdolną na stałe wpisać się do koncertowego kalendarza Polski, pewne odświeżenie formuły jest nieuniknione. Tak jak i ściągnięcie większej liczby zespołów, za którymi stoi nie tylko status legendy czy artysty kultowego. Bo warto trzymać za Jarocin kciuki.


Książka "GRUNT TO BUNT. Rozmowy o Jarocinie" najtaniej u wydawcy IN ROCK:
kliknij tu!!!

Offline

 

#13 2007-07-31 22:31:34

betty be

Nowy Grupowicz

3917430
Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2007-07-09
Posty: 14
WWW

Re: Relacje z J2007

Jarocin-Festiwal napisał:

zA ONET.PL

aUTOR: pAWEł pIOTROWICZ
   
i żywiołowy punk w wydaniu dziewczyn z Betty Be.

Ja naprawdę nie chciałbym być drobiazgowy, ale perkusista stanowczo nie jest w zespole dla ozdoby, o czym mogą przekonać się wszyscy, którzy widzieli jego "udane" fotki ;)

Offline

 

#14 2007-08-01 15:22:32

Jarocin-Festiwal

Grupowicz Gaduła

5543699
Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-07-04
Posty: 997
WWW

Re: Relacje z J2007

Życie Warszawy również doniosło :rock:

2007-07-22, Ostatnia aktualizacja: 2007-07-22

Bardzo nierówny poziom zespołów konkursowych, znacznie bardziej przemyślany program niż w ubiegłym roku i niedociągnięcia organizacyjne – oto telegraficzny skrót z zakończonego wczoraj Jarocina 2007.

http://www.jarocin-festiwal.com/2007/pics/Jarocin_2007/Scena_glowna_-_Dzien_1/01_Zmaza/thumbs/PICT2250.jpg

Najlepszym pomysłem władz Jarocina było zaproszenie do współpracy profesjonalnej
agencji koncertowej Go Ahead z Poznania i uruchomienie Małej Sceny. W ubiegłym roku
istniała ona tylko w nazwie – wszyscy grali na jednej scenie, co stało się źródłem
ironicznych komentarzy. Teraz zaistniała w festiwalowej rzeczywistości. Co istotne,
by zobaczyć 18 zespołów konkursowych, nie trzeba było płacić za bilet – to ładny
ukłon w kierunku jarocińskiej tradycji.

Do przeszłości odwoływał się także dobór części gwiazd imprezy, choć z drugiej
strony nie brakowało i obecnych twarzy polskiej muzyki rockowej. Szkoda jedynie, że
zapomniano o największej jarocińskiej cnocie – pomocy zespołom zrodzonym na łonie
tej sceny i kreowaniu nowych „gwiazd”.

Tylko Zmaza

Z ubiegłorocznych laureatów organizatorzy nie mieli zamiaru zapraszać nikogo. W
końcu zdecydowali się ściągnąć zespół Zmaza, zdobywców nagrody jury. Ich bardzo
dobry, przywołujący punkrockowego ducha koncert otworzył Dużą Scenę. Niestety, ze
względu na wczesną godzinę trudno mówić też o sukcesie frekwencyjnym podczas ich
występu.

Szkoda też, że na Dużej Scenie nie zagrały takie grupy jak Fill, Radio Bagdad,
Butelka czy Miguel and The Living Dead, tak gorąco przyjmowane tu w roku ubiegłym.

Na przykład Duża Scena

Tegoroczne zespoły konkursowe dzieliła przepaść rozmiarów Wielkiego Kanionu.
Najsłabszych z debiutantów do tego stopnia zżerała trema, że zapominali, do czego
służą instrumenty, najlepsi mogli z powodzeniem zagrać na Dużej Scenie.

Problem tkwi w selekcji, która ogranicza się do przesłuchania nagrań studyjnych. –
Zespoły powinno się kwalifikować dwuetapowo. Najpierw na podstawie nagrań, a później
występów na żywo. Dopiero wówczas można kogoś oceniać – już rok temu radził Walter
Chełstowski, niegdysiejszy organizator festiwalu. Po wysłuchaniu połowy jarocińskich
debiutantów na żywo, trudno nie przyznać mu racji.

Jury główną nagrodę przyznało grupie Napszykłat, której dokonania przywołują na myśl
pierwsze produkcje hiphopowego Kalibra 44. Z tą różnicą, że poza DJ-em poznaniacy
wykorzystują żywe instrumentarium.

To nie pierwszy raz, gdy hip-hop zdobył Jarocin. Już w 1989 r. pamiętny koncert
zagrała rapowo-metalowa Dzika Kiszka, a w 2000 roku oklaskiwany był Kaliber 44.

Nagroda publiczności przypadła lubiącej tradycyjnego rocka grupie Lustro. Jednak
znacznie cieplej przyjęto wyróżniony stołeczny zespół Betty Be. Trzy dziewczyny
wsparte przez perkusistę z jednej strony sięgają po muzykę alternatywną i punk
rocka, z drugiej zafascynowane są sceną indie-popową. Mają przed sobą wielką
przyszłość.

Jury wyróżniło też trzech młodzieńców z Poznania z Kumka Olik. Dwóch z nich to
synowie Stanisława Holaka, który występował w Jarocinie dwukrotnie: w 1983 r. solo i
w 1985 r. gościnnie w Ivo Partizanie. O ile występ Kumka Olik na festiwalu w Opolu
był pomyłką, w Jarocinie pokazali, że polska niezależna muzyka gitarowa potrafi się
bronić. Tylko musi mieć gdzie.

– Z chęcią 40 godzin studia, jakie dostaliśmy za wyróżnienie, oddalibyśmy za występ
przed pełną publicznością – mówi Mateusz Holak.

Warto jeszcze zapamiętać dwie inne nazwy: Manchester i Organizm.

Biada, biada, deszcz pada

Jednym z ostatnich zespołów, który pierwszy, jakże ważny krok, postawił w Jarocinie,
by później przebojem, i to niejednym, przejść przez całą Polskę, był Hey. Od ich
debiutu minęło 15 lat, stąd właśnie tu uczcił jubileusz. Pomysł na koncert był
prosty: Hey grał po kilka piosenek z kolejnych płyt. Nie udało im się jednak zagrać
wszystkich. Ulewny deszcz wdarł się na scenę i, mimo że grupa na własne ryzyko
przeciągała koncert – gdy spalił się piec gitarowy Marcina Zabiełowicza, zespół
musiał zejść ze sceny.

Wcześniej zagrały grupy zaproszone do Jarocina przez Kasię Nosowską i kolegów.
Rewelacyjnie zabrzmiał zespół byłego gitarzysty Heya – Piotra Banacha. Indios Bravos
potrafi nawiązać niesamowity kontakt z publicznością, tak jakby tańczący podczas ich
koncertów na scenie Indianin znał niejedną szamańską tajemnicę.

Jak za starych dobrych lat zabrzmiał zespół, który się nie starzeje – Dezerter.

W sobotę scenę zdominowała muzyka reggae. Bez rewelacji. O ile jeszcze kilka lat
temu połączone siły Jamajczyków z Twinkle Brothers z góralami z Trebuni Tutków
wzbudzały sensację, teraz już nie. Znakomity koncert zagrała za to Armia, otwierając
i zamykając koncert klamrą z kompozycji jarocińskiej legendy – Siekiery. Czuć było,
jak ważne jest to miejsce dla lidera zespołu – Tomasza Budzyńskiego. Co ciekawe,
pojawił się on też podczas koncertu reaktywowanego Izraela, by wykrzyczeć „Biada,
Biada, Babylon upada”.

Wczorajszy wieczór należał do dziennikarza radiowej Trójki Piotra Kaczkowskiego.
Jego obecność to definitywny sygnał zerwania z mitem punkrockowego festiwalu. Gdy na
początku lat 80. przegrywaliśmy z kasety na kasetę utwory Joy Division, Sex Pistols
czy The Cure, on emitował Black Sabbath i Deep Purple. I teraz punk rocka w
Jarocinie było jak na lekarstwo.


Książka "GRUNT TO BUNT. Rozmowy o Jarocinie" najtaniej u wydawcy IN ROCK:
kliknij tu!!!

Offline

 

#15 2007-09-24 01:46:58

 Skywalker

Grupowicz Gaduła

Call me!
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2006-08-19
Posty: 735
WWW

Re: Relacje z J2007

Tomek Budzyński i jego żona Natalia o Jarocinie 2007 na forum Armii:

http://www.jarocin-festiwal.com/2007/pics/Jarocin_2007/Scena_glowna_-_Dzien_2/05_Armia/PICT5310.jpg
21 lipca 2007 -ARMIA -JAROCIN...dzień wcześniej jedziemy z Natalią i Stasiem na wernisaż malarstwa mego, przedtem jadę na dużą scenę zobaczyć scenografię co załamuje mnie całkowicie.... w orginale mega kolorowe słońce- tu jest szaro bure i ledwo widoczne Crying or Very sad ..potem wystawa -jest nawet sporo ludzi ( Leszek Gnoiński) w sali duchota straszna, na dworze upał...przypomnieliśmy sobie z Natalią ,że w Jarocinie całkiem niedaleko od sceny jest basen...szybko w sklepie na rynku kupujemy sobie kąpielówki i ręcznik i na ten basen..oooch!!! co za ulga !!!! na basenie szok ! czyściutko ,schludnie ludzi na całym basenie 10 osób w tym kolega Robal z Dezertera..miła rozmowa w wodzie....i idziemy zobaczyć kolegę na scenie. Dezerter w dobrej formie ,bardzo dobry sound...do końca nie zostajemy i wracamy do domu.....nastepnego dnia przyjeżdżamy z Natalią na godzinę przed koncertem ,wcześniej spotkanie przy basenie z całym zespołem ,menadżerką ,Erkejem i Kisziro...jest godzina obsuwy właśnie gra Gedeon Jerubbal....mnóstwo znajomych ze starych czasów :Maken, Kelner,Partyzant, ,Cichy (Fort BS), Bulwa (Apatia), Kinior -trudno go było rozpoznać , Kazi (Alians ) Samochód i Dziunek (Izrael )... przyjechał nawet z Londynu Marcin Miller (pomoc astralna).....po nas ma grać Izrael więc jest szansa na sentymentalne spotkanie w starym składzie , byłby on pełny ale niestety Banan miał koncert z...... innym zespołem Crying or Very sad..atmosfera bardzo przyjemna ,ludzi dużo więcej niż poprzedniego dnia....

w pierwszym rzędzie przy barierkach widzę Igora ,Gero ,Panki...zaczynamy od Bumtarara (na pożarcie ) a potem głównie stare kawałki ...publiki przybywa z każdą chwilą, gra się bardzo dobrze ,ekipa na scenie profesjonalna i dość "przychylna"...w Niezwyciężonem za perkusją siada Stopa a na gitarze gra Brylu.... wśród publiki widzę Merryego w żółtej koszulce TCZ... ostatni kawałek Zostaw to wskakuje Maleo na chórek....na bis Siekiera dedykowana kolegom z 1984 roku ( Moskwa, Sedes, Fort BS,Variete,Made in Poland, Dezerter oraz Walterowi Chełstowskiemu ) gram ten kawałek na basie ,jak to sie mówi bez próby..ręka sztywnieje mi już podczas pierwszego refrenu Very Happy ..ale całe szczęście w breku nawiązuję kontakt z publiką i reka trochę odpoczywa ...czad ! no ale każą już kończyć , choć publika długo skanduje ! koncert bardzo udany nie tylko muzycznie ale i towarzysko ..bardzo miło było zobaczyć starych kolegów i wspólnie zagrać ..choć był wyjątek w postaci krótkiego spotkania z menagerem zespołu Pogodno,który jest nam "coś winien" Evil or Very Mad ....ale ogólnie super ..na Izraelu wspaniała zabawa ,Natalia cały czas tańczy na bosaka a ja trzymam jej torebkę i pilnuję aby nie zginąły japonki...super brzmienie ,świetny koncert...akustykiem był Derek ten sam który nagrywał w Londynie płytę Izrael 1991..jest juz późno na Twinkle braders już nie zostajemy i wsiadamy do auta ..nagle esemes od Gero ,że spóźnili się na pociąg ...znajdujemy ich (Gera i Panków ) na rynku i jedziemy do domu w aucie słuchamy muzyki z nowej płyty Tomasza Budzyńskiego -Luna...w Poznaniu po 2 w nocy


wróciłam z jarocina. było wspaniale!!!!!!!!!!!!! mam na myśli występ dwóch zespołów Wink : a właściwie jednej załogi armia & izrael. oraz okoliczności. koncert armii był prezentem dla mojej generacji: obok mnie stało kilka osób w podobnym wieku i wszyscy się darli oraz ruszali biodrami Wink repertuar raczej wspomnieniowy czyli legenda rules, ale mi to akurat odpowiadało! W Niezwyciężonym za perkusją zasiadł Stopa a gitarę wziął i zagrał Brylewski.

W Zostaw to wbiegł na scenę malejonek. hej, to było super! Było głośno, i wszyscy bawili się rewelacyjnie. a potem izrael - tańczyłam rege na bosaka. seeI & I, Wolny naród musi być, żarówka na drucie, opowieść zimowa - to dla mnie mentalny powrót do czasów studenckich. przy czym dzisiejszy wieczór to był czas spotkań ludzi, z którymi kiedyś - właśnie wówczas - wiele mnie łączyło, a których nie widziałam naście lat. maken, bulwa, kazi, witek, partyzant itd itd. kurde, ale było fajnie!!!!!
marihuana na biernego również wpłynęła wzruszeniowo na mnie ;)

Offline

 


Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Szamba betonowe Torzym Studio meublĂŠ Ă  Conakry HĂ´tels Canada Chic Apartment with Balcony Pula